Dzisiejsze warsztaty pod względem frekwencji były “kiepskie” – ostatnio gościłam wśród tak licznych grup, że dzisiejsza była… po prostu maleńka. Za to jakość owych warsztatów? No tu naprawdę brakuje mi słów! 😀 😀 “Liznęłyśmy” wszystkiego po trochu. Były zatem warkocze (aż 3 różne! – kłos, francuski i holenderski), koki (na różnych wypełniaczach) a nawet oryginalne upięcia bazujące na przewlekaczach i mini gumkach. W rezultacie Mamy uczesały aż 10 różnych fryzurek, a gdyby małe Modelki pozwoliły – czesałyby jeszcze dłużej! 😉 Jednak trwający za płotem festyn brzmiał tak zachęcająco, że nikt już nie miał serca ich dłużej straszyć grzebieniem 😉 Nic to jednak – wierzę mocno, że z takimi ambitnymi Mamami spotkam się jeszcze nie raz! 😀 😀