Uuuwielbiam nowe wyzwania! Dotychczas to fryzjerzy przychodzili dokształcać się do mnie – tym razem to ja zawitałam to salonu fryzjerskiego (tak tak, w nawiasie również szeroko pojęta kosmetyka i masaż – ale sami rozumiecie, chwilowo to nie na temat 😉 ). Co prawda do pełnoetatowych fryzjerów moim kursantom jeszcze brakuje kilka lat (o stresujących egzaminach nie wspominając – no naprawdę, nie wspominajmy, bo stresujące były dla mnie ogromnie! 😕 ), co wcale nie oznacza, że dostali taryfę ulgową. Praktykanci z bydgoskiego salonu “Ines”, w damsko-męskim gronie, dzielili, łączyli, zaplatali i przekładali – a ja gadałam, i gadałam, i gadałam… I miałam radochy, że ho ho, bo co tu kryć – cudownie mieć za pracę swoje hobby!! 😀 😎 😀 Zatem podczas naszego pierwszego szkolenia ćwiczyliśmy eleganckie przedziałki, warkocze francuski i holenderski, a nawet zdążyliśmy poeksperymentować z przewlekaczem. Niektórzy muszę jeszcze poćwiczyć w domu, niektórzy śmigali jak zawodowcy – jedno jest pewne, zapału do pracy i dobrego humoru nie brakowało nikomu! 😀 😀
Ps. Zdjęć jak na lekarstwo – tak to jest przy większych szkoleniach, gdy “dzieje się”. Więcej latania niż pstrykania 😉 Ale sami wiecie – priorytety! 😎