Bardzo się cieszę, kiedy na warsztaty z czesania dzieci przychodzą… tatusiowie! Raz, że wcale nie jest im łatwo przerwać męczące stereotypy, a dwa, że zazwyczaj mężczyźni mają większe dłonie od kobiet. A wierzcie mi – wiele mam ma problem z uchwyceniem delikatnych włosów dzieci. Taki tato musi zatem napracować się podwójnie! Każdego tatę zatem witam z ogromnym uznaniem dla woli walki o piękną fryzurę własnej latorośli! 😀
I tak, razem z warsztatowymi rodzicami, uczesaliśmy i koczki, i warkoczyki, i fryzurki typowo gumkowe. Trochę się pośmialiśmy, trochę poziewaliśmy 😉 – a na pewno zaprzyjaźniliśmy. Tak to jest, jak się trafi do naprawdę sympatycznej grupy 😉 😀