Pamiętacie? Jeszcze nie jestem dyplomowaną fryzjerką. W dodatku nie czeszę “dorosłych”. Jeśli jednak prosi mnie rodzina (i/lub inne sympatyczne, ufające mi osoby, o wspaniałych Mamach moich małych modelek nie wspominając 😉 ) naprawdę trudno mi odmówić przyjemności czesania. I w ten oto sposób powstała dzisiejsza fryzura – kok na wesele, podczas którego Martyna towarzyszy właśnie teraz swojemu narzeczonemu 😀
Strasznie się cieszę z takich fryzjerskich przygód – raz, że mogę komuś sprawić trochę radości, dwa, że w trakcie czesania “wychodzą” braki w moich umiejętnościach, przez co wiem nad czym muszę się skupić w trakcie mojej edukacji. A ja strasznie lubię nowe wyzwania i podnoszenie poprzeczki! 😀
Przedstawiam Wam zatem Martynę, uczesaną w koka na kitce, z warkoczem dobieranym. Mam nadzieję, że bawi się rewelacyjnie a fryzura przetrwa do rana! 😀 😀 😀