Nie lubię się ograniczać – lubię wyzwania. I lubię działać. Dlatego też, kiedy hen hen dawno temu, gdy Marietta i Łukasz dopiero co planowali swoje wesele, po prostu wypaliłam: “spoko, ja Was wszystkich poczeszę”. 😎 😉 I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że… cała impreza miała się odbyć niedaleko Słupska… 😉 Do odważnych świat należy – obie strony przeanalizowały “za i przeciw”, i tak oto na początku lipca pojawiłam się w Kobylnicy, gdzie trafiły pod moje ręce główki i głowy sześciu wyjątkowych kobiet. Amelka, Julia, Patrycja i Zuzia miały bardzo ważne ślubne funkcje – sypały kwiatki i niosły obrączki. Gosia i Hania należały do ślubnego orszaku w roli druhen. Trochę żałuję, że z powodu odległości Panna Młoda nie trafiła w moje dłonie (bez fryzury próbnej to trochę strach – pełne zrozumienie), ale i bez Niej był to ambitny dzień. A jego efektu możecie podejrzeć poniżej. 😎 Ściskam Was mocno kobietki, małe i duże – widzimy się przy kolejnej okazji 😉 !!!