Błyszczące klipsiki do włosów – recenzja

Już jakiś czas temu obiecałam Wam recenzję moje najnowszego nabytku – maleńkich cudeniek do ozdabiania włosów. Trochę zwlekałam, przede wszystkim na… brak odpowiedniej nazwy. Nadal uważam, że “klipsiki” nie do końca oddają naturę rzeczy – jednak póki co musi wystarczyć. Jak mnie natchnie na coś odpowiedniejszego, zawsze można zmienić. 😉 😀

Cudeńka te wpadły mi w oko podczas przeglądania kontrowersyjnego AliExpressu. Czy warto tam kupować i co, to zupełnie inny temat – ja jestem najwyraźniej uzależniona, szczególnie jeśli chodzi o… pierdoły. Czy można takowe dostać w Polsce? Pewnie tak, choć ja jeszcze nie widziałam (przymusowa izolacja nie sprzyja poszukiwaniom). Obawiam się jednak, że polska wersja, jak to zazwyczaj bywa, będzie kosztowała dużo (jak nie dużo-dużo) więcej… 

Na próbę zamówiłam dwa podstawowe komplety klipsików – kwiatków. Mam już kwiatkowe “żabki” i “wkrętki“, potencjalnie można je wykorzystać w zestawie. Wybrałam dwa kolory: srebrny i różowy. I jak tylko do mnie dotarły… zakochałam się bez pamięci!

  • przecudownie się błyszczą i mienią, bez względu na kolor
  • są z mocnego tworzywa, nie rozpadają się po kilku użyciach
  • lekkie, a jednak – jak na takie maleństwa – mono “siedzą” na włosach
  • są bardzo proste w obsłudze, w nakładaniu i zdejmowaniu
  • można je wykorzystać na wiele sposobów.

Zatrzymam się na chwilkę przy temacie ich budowy. Zaraz zrozumiecie, dlaczego nie do końca pasuje mi nazwa “klips”. Klipsy bowiem, kojarzą mi się z alternatywą dla kolczyków, gdy dana osoba (przykładowo) nie ma przedziurkowanych uszu. Nakłada się wtedy taki klips na płatek ucha i… już. Mój nowy nabytek, natomiast, ma zatrzask. Innymi słowy, bardziej przypominają kolczyki nie-sztyftowe. Aby je otworzyć niekiedy trzeba nawet użyć siły (jak przy niektórych kolczykach), a zamykając słyszymy wyraźny klik, gdy maleńka końcówka wchodzi w jeszcze mniejszą blokadę. Właśnie dzięki takiemu mechanizmowi mamy niemal pewność, że ozdóbki nie spadną nam z włosów.

Żeby nie było za różowo napiszę też o wadach, na które się natknęłam w trakcie testowania:

  • niektóre klipsiki na początku za grosz nie chciały się otworzyć – wyszczerbiłam sobie paznokcie a i tak o pomoc poprosiłam męża (na szczęście po kilku użyciach się wyrobiły)
  • to świetna ozdoba, ale… na naprawdę cienkie pasma włosów. Nie obejmiecie nimi grubszego warkoczyka, nie będą chciały się zapiąć. Innymi słowy, nic a nic nie są elastyczne.

W sprzedaży jest po prostu OGROMNY wybór tych cacuszek! Maleńkie, większe, perełki, kwiatuszki, motylki, we wszystkich kolorach tęczy. Polecane przede wszystkim jako ozdoba dla panien młodych, ale u nas równie świetnie sprawdziły się na warkoczykach. I to właśnie macie możliwość zobaczyć na naszym najnowszym filmiku, gdzie a) świetnie widać klipsikowy błysk 😎  i b) możecie zainspirować się nową, prościutką fryzurką. –>KLIK KLIK<–

A gdyby jeszcze Wam było mało zerknijcie na zdjęcia poniżej, gdzie klipsiki uroczo prezentują się w różnych kombinacjach! No i dajcie znać, jak Wam się podobają? 😀 😎

Ps. Zdjęcia specjalnie robiłam w ciemniejszych miejscach. One tak błyszczą, że przy moim antytalencie fotograficznym ledwo co było widać… 😯 😉

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail

6 myśli na temat “Błyszczące klipsiki do włosów – recenzja

    1. Tak jak pisałam – z AliExpresss 😉 Ale jeśli chcesz konkretne linki to dawaj znać – oni co chwila zmieniają oferty ale przynajmniej będziesz wiedziała po czym szukać 🙂

Skomentuj Aleksandra Anuluj pisanie odpowiedzi

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.